Poręczenie i jego znaczenie – czyli jak podpisane poręczenie może doprowadzić do bankructwa.
Jestem jedną z wielu kobiet, które bezgranicznie ufają swojemu mężowi. Z resztą mam do tego solidne podstawy, gdyż całe życie był bardzo zaradny i świetnie sobie radził w biznesie.
Dzięki jego pracy i zaangażowaniu ja mogłam się poświęcić naszej rodzinie, wychowaniu dziecka i działalności charytatywnej.
Nie ukrywam, żyliśmy na dobrym poziomie, stać nas było na wiele udogodnień, wycieczki itp. Nawet nie przeszło mi przez myśl że nasze życie może się rozsypać na drobne kawałki.
Jak to wszystko się zaczęło?
Sytuacja wyglądała bardzo stabilnie, przy kolejnej inwestycji w firmie męża kontrahent powiedział, że w ramach zabezpieczenia wymaga, aby na umowie podpisali się poręczyciele. Jak łatwo się domyślić, mąż z prośbą o podpis pod poręczeniem przyszedł do mnie, a ja nie miałam podstaw ku temu aby mu odmówić. Nie wiedziałam wtedy, że ten podpis doprowadzi mnie do bankructwa.
Niestety stało się najgorsze, konkurencja na rynku urosła, firma zaczęła tracić kontrahentów, a co za tym idzie dochody i po nie całym roku czasu biznes został zamknięty.
Początkowo wierzyciele próbowali uzyskać spłatę u męża i wspólników, lecz gdy to nie dawało rezultatów oczywiście na pierwszy plan wzięto poręczycieli, w tym mnie.
Gdy dostałam pismo z wezwaniem do zapłaty prawie zemdlałam, gdyż widniała na nim 5 cyfrowa liczba. O nie, pomyślałam, to jakiś koszmar, co teraz? Miliony pytań, żadnych odpowiedzi. Lawina spadła na mnie momentalnie, zajęte konta, zajęte wynagrodzenie, windykator, komornik wstyd i obawa przed tym co teraz będzie.
Pomyślałam sobie, dasz radę, jakoś to spłacimy, przecież nie może być tak tragicznie….
Niestety rzeczywistość okazała się najgorszym koszmarem, dopadł mnie dół, z każdej strony byłam atakowana, a na domiar złego, żaden pracodawca nie chciał mnie zatrudnić przez komorników.
W tym błędnym kole tkwiłam parę ładnych lat, przytłoczona do granic możliwości, z początkami depresji i barkiem perspektyw na przyszłość.
Mąż co prawda cały czas robił wszystko żeby spłacić długi, ale miał na utrzymaniu całą rodzinę i nie miał realnych szans a wyciągnięcie mnie z tego.
Nie dawałam sobie żadnych szans, nie wiedziałam co mogę zrobić, można powiedzieć, że wegetowałam zamiast żyć.
W momencie kiedy praktycznie pogodziłam się z moją sytuacją mąż przyszedł i powiedział: „idziemy na spotkanie z Mecenasem i będziemy Ci robić upadłość konsumencką”. Co Ty mówisz? Zapytałam. A co to w ogóle jest, przecież nikt mi tak po prostu nie odpuści tych 300 tys. długów!
Na szczęście mąż był bardzo zdeterminowany i zaciągnął mnie na konsultację. Strasznie się bałam tego spotkania, w końcu miałam się spowiadać obcemu człowiekowi z moich największych porażek i bolączek. Jakie było moje zaskoczenie gdzie bez nacisku i w spokojnej atmosferze Mecenas przeprowadził ze mną rozmowę, zadając pytania i tłumacząc mi cały proces, który mnie czekał. Nie wahałam się ani minuty, poczułam w końcu, że jest dla mnie nadzieja i że ktoś może mi pomóc.
Dziś jestem już po ogłoszeniu upadłości osoby fizycznej
Sąd przychylił się do mojego wniosku i umorzył moje długi. Nie mam komornika, wracam na rynek pracy, zaczynam się znowu cieszyć z życia.
Wsparcie jakie otrzymałam od Kancelarii FENIX pozwoliło mi praktycznie płynnie przejść przez cały proces, począwszy od segregacji sterty dokumentów, poprzez przygotowanie wszystkich wniosków i pism, kończąc na reprezentacji w sądzie.
Moja historia pokazuje, że nawet z tak trudnych sytuacji jest wyjście, tylko trzeba z niego skorzystać. Najważniejsze w tym wszystkim jest nie odwlekać decyzji w czasie, nie chować głowy w piasek tylko działać, im szybciej tym lepiej.
Poznaj inne historie sukcesów w dorobku Kancelarii Fenix!