Gwałtownie przyrasta liczba firm, które oceniają, że istnieje realne ryzyko zamknięcia lub upadłości ich biznesów. Gdy w październiku 2020 r. mówiła o tym co dziesiąta firma, po upływie kolejnych 6 miesięcy, w cieniu pandemii, jest to już realna obawa co piątej.
Firmy boją się o siebie, ale też o kontrahentów. Przedłużające się ograniczenia destabilizują działanie biznesu – w samym I kwartale 2021 r. upadło ponad dwa razy więcej przedsiębiorstw niż rok wcześniej. Zaległości firm wobec dostawców i banków wzrosły w czasie pandemii o 715 mln zł, a prawie połowa z tej kwoty przypadła na początek 2021 r. – wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor oraz BIK.
Każdy kolejny miesiąc choćby częściowego zamrożenia gospodarki coraz bardziej szkodzi biznesowi. Konsekwencje w postaci niższych obrotów spowodowanych trudną sytuacją kolejny kwartał raportuje aż połowa firm, w tym również podmioty, które wcale nie są bezpośrednio objęte restrykcjami związanymi z COVID-19.
Ryzyko zamknięcia i upadłości wciąż rośnie
Narastające wycieńczenie przedsiębiorstw pokazują odpowiedzi na pytanie: Czy w ostatnich 12 miesiącach w Państwa firmie istniało realne ryzyko zamknięcia biznesu, upadłości? Gdy po 6 miesiącach pandemii twierdząco odpowiadało niecałe 11% przedstawicieli mikro, małych i średnich firm, po roku jej trwania o możliwości bankructwa mówi już blisko 22 proc. ankietowanych – wynika z badań Keralla Research, zrealizowanych dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor.
W I kwartale 2021 r. niewypłacalność dotknęła blisko 520 firm, o niemal 120% więcej w porównaniu do analogicznego okresu w 2020 r. W tym nieco ponad 350 upadłości zostało ogłoszonych w formie uproszczonego postępowania, bez konieczności rejestracji w sądzie. Największą dynamikę upadłości notuje branża transportowa – przyrost o 230 proc., dalej usługi wzrost o 220 proc., rolnictwo i handel o 150 proc. W budownictwie było 80 proc. więcej przypadków niewypłacalności, a w przemyśle 35 proc. Tak gwałtowny wzrost upadłości w transporcie nie stanowi optymistycznego prognostyku na przyszłość. Bowiem to właśnie ta branża uchodzi za barometr polskiej gospodarki. Niczym w soczewce odzwierciedlając wszystkie zjawiska i procesy zachodzące na rynku, nie tylko krajowym, ale także i zagranicznym.
Zawieszenie działalności gospodarczej w czasie pandemii
Polacy masowo zawieszają też działalność firm. Tylko w pierwszych trzech miesiącach dotknęło to 49 tys. przedsiębiorstw, o 21 proc. więcej niż w I kwartale 2020 r. i o ponad 100 proc. więcej niż w I kw. 2019 r. – Szacuje się, że jeśli ten trend się utrzyma, w tym roku liczba zawieszonych działalności sięgnie rekordowego i niespotykanego poziomu od 200 do nawet 250 tys. firm. Najczęściej problem ten będzie dotykał szeroko rozumianą branżę usługową – mówi Tomasz Starzyk, ekspert Dun&Bradstreet.
Największy wzrost upadłości w I kwartale br. odnotowano w transporcie, gdzie zbankrutowało blisko 40 firm. Trudną sytuację przedstawiciele tej branży potwierdzają też w badaniu. O widmie bankructwa w cieniu pandemii mówi ponad 40 proc. przedstawicieli przedsiębiorstw zajmujących się przewozem osób i towarów, przy średniej odpowiedzi dla wszystkich branż na poziomie 22%. W bazach BIG InfoMonitor oraz BIK transport również się wyróżnia. Od końca marca 2020 r. do końca lutego 2021 r. jego zaległości wobec dostawców i banków wzrosły o 6,6 proc. (137 mln zł) do 2,2 mld zł, a liczba niesolidnych firm o niemal 0,5 tys. do ponad 33,2 tys. W tym czasie wśród ogółu firm przeterminowane zobowiązania podwyższyły się o 2,2 proc. (0,72 mld zł) do 33,87 mld zł.
Ograniczanie ryzyka przez przedsiębiorców
Zła sytuacja firm transportowych, to nie przypadek, a efekt drastycznego spadku produktu krajowego w wielu krajach, spadku produkcji przemysłowej i handlu, a co za tym idzie także siły nabywczej konsumentów. To wszystko przekłada się na mniejsze zapotrzebowanie na przewóz towarów. Dodatkowo pandemia mocno uderzyła też w przewóz osób. Jednocześnie wiele firm, szczególnie tych małych, w obawie o sytuację w kolejnych miesiącach, nie podejmuje zbytniego ryzyka, nie wiąże się długofalowymi umowami i nie inwestuje. Na to wszystko nakłada się problem z dostępnością kierowców.
Częściej niż ogół firm o możliwości bankructwa, wspominają też przedsiębiorstwa budowlane – 28%. W ciągu minionych 12 miesięcy na skraju upadłości znalazła się także niemal co czwarta firma usługowa. W handlu i przemyśle poczucie zagrożenia bankructwem było już rzadsze, dotyczyło odpowiednio 14% i 12% przedsiębiorstw.
Wiele jednak zależy też od wielkości firmy i liczby zleceniodawców, większe ryzyko plajty sygnalizują mniejsze firmy (28%). Występuje tu również zależność od liczby kontrahentów – im firma ma ich mniej, tym prawdopodobieństwo upadłości wyższe (31%), rośnie też wtedy, gdy kontrahentów jest ponad pięćdziesięciu (28 %). Statystyki ogłoszonych już upadłości w I kw. pokazują, że bankructwa zdarzają się najczęściej mikro, małym i średnim przedsiębiorstwom. Blisko dwie trzecie z odnotowanych upadłości dotyczyło właśnie firm, które w ostatnim roku obrachunkowym nie przekroczyły progu 50 mln zł przychodu i zatrudniały do 100 pracowników.
Pandemia trudna dla małych i mikroprzedsiębiorców
– Wyniki badania wyraźnie pokazują, że firmy średniej wielkości mówią o ryzyku bankructwa najrzadziej, bo w 9% przypadków. I nawet gdy mają bardzo wielu zleceniodawców radzą sobie z ich zdyscyplinowaniem. W przypadku mikro i małych podmiotów jest to już spore wyzwanie. Niedopilnowywani i niemobilizowani na bieżąco do terminowego płacenia klienci stają się groźni i mogą popchnąć do upadłości – mówi Halina Kochalska, ekspert BIG InfoMonitor. – Firmy transportowe zaczęły już z tego wyciągać wnioski i coraz szybciej zgłaszają swoich niesolidnych klientów do rejestru dłużników. Wcześniej zwykle się ociągały, mimo że podmioty świadczący usługi na ich rzecz zwykle nie mają w takich sytuacjach wątpliwości – dodaje.
Przedsiębiorcy widzą ryzyko upadłości własnej firmy, ale ponad połowa dostrzega też rosnące prawdopodobieństwo bankructwa swoich kontrahentów. – Do obserwowania partnerów biznesowych i ich nieudanych zmagań z rzeczywistością konieczne są mocne nerwy, bo w sumie 60% przedsiębiorców ma przekonanie, że poważne kłopoty kontrahentów są niebezpieczne dla ich biznesów, bez względu na branżę, wielkość firmy czy liczbę zleceniodawców. Sytuacja jest obecnie na tyle zmienna i trudna, że szybkie działanie wobec dłużników, które zawsze jest niezwykle ważne, obecnie nabrało szczególnego znaczenia. Firmy bankrutują, wiele też ogłasza upadłość w uproszczonym trybie pozasądowym i w takich okolicznościach odzyskiwanie należności nie jest proste – mówi Halina Kochalska.
Spadek zamówień i brak płynności finansowej
W sytuacji, gdy sprzedaż jest dużo niższa od oczekiwań nie jest jednak łatwo zrezygnować z klienta. Listę największych wyzwań stojących przed biznesem otwiera bowiem spadek zamówień (26% wskazań), ale na drugiej pozycji jest utrzymanie płynności finansowej (24%). Trzecim trudnym wyzwaniem jest spadek przychodów, powraca więc wymieniony wcześniej problem mniejszego popytu i mniejszej liczby zamówień. Dalej znalazło się utrzymanie zatrudnienia (16%), a także kłopoty dostawców (15%). Szczególnie w tym punkcie widać na przestrzeni minionych 6 miesięcy dużą negatywną zmianę w ocenie sytuacji przez przedsiębiorców.
Przedłużająca się pandemia przekłada się też na przyspieszenie przyrostu zaległości firm wobec dostawców i banków. W okresie 11 miesięcy z COVIDEM-19 w tle, od marca 2020 r. do lutego 2021 r., przeterminowane zobowiązania przedsiębiorstw wzrosły o 715 mln zł do niemal 33,87 mld zł. Przy czym prawie połowa zaległości, które pojawiły się w tym czasie doszła w dwa miesiące 2021 roku. Problemy z płatnościami wobec dostawców i banków ma już blisko 324 tys. podmiotów (aktywnych, zawieszonych i zamkniętych). W okresie epidemii koronawirusa przybyło prawie 10 tys. nowych niesolidnych dłużników, z tego ponad 3 tys. w styczniu i lutym 2021 r.
Źródło: Keralla Research dla BIG InfoMonitor