“Pragnę podzielić się swoim doświadczeniem i swoimi refleksjami, związanymi z podjęciem decyzji o przeprowadzeniu upadłości konsumenckiej. Nie była to decyzja łatwa, rozważałam ją długo, pewno zbyt długo, co najmniej pół roku. Próbowałam znaleźć rozwiązanie dla swojej trudnej i coraz bardziej zawikłanej sytuacji rodzinnej i finansowej.
Mój mąż, po stracie pracy w 2000 r, pozostawał na moim utrzymaniu aż do grudnia 2018 r. Wprawdzie w 2015 r. zaczął otrzymywać emeryturę (zupełnie przyzwoitą, choć niemal od razu zajętą w części przez komornika za długi, które narobił zupełnie bez mojej wiedzy i świadomości, m.in. liczne, niepłacone latami mandaty), ale niewiele to wpłynęło na sytuację materialną rodziny. Generalnie – przez kilkanaście lat nie podejmował pracy, choć mógł i choć ja i dzieci czyniliśmy wiele starań aby go do tego nakłonić. Po otrzymaniu emerytury, przez kilka miesięcy wywiązywał się ze zobowiązania spłacania wysokiej raty wspólnie zaciągniętego kredytu, po czym przestał to robić, za to wspomógł swojego brata, który kupił właśnie luksusowy samochód…
Ostatecznie, wyczerpawszy sposoby na porozumienie z mężem i nakłonienie go do wzięcia wreszcie, po wielu latach, współodpowiedzialności za utrzymanie rodziny, podjęłam dwie, brzemienne w skutki decyzje – oddzielnego zamieszkania oraz rozpoczęcia starań o upadłość konsumencką. Przez lata (17 lat), kiedy sama zmuszona byłam utrzymywać dom, popadałam stopniowo w pętlę zadłużeń, z którymi jako tako radziłam sobie aż do sierpnia 2016 roku, kiedy to uległam ciężkiemu wypadkowi samochodowemu i przez wiele miesięcy byłam unieruchomiona, bez możliwości podjęcia pracy, jedynie z nauczycielską, skromną emeryturą. Na moim utrzymaniu był mąż i córka, która okresowo tylko pracowała, w związku ze swoim stanem zdrowia. Wymagała także stałej opieki lekarskiej i nieustannego wsparcia. Zmuszona byłam sprzedać dom, będący współwłasnością moją i dzieci i kupić mieszkanie dla siebie i córki (syn od kilku lat mieszkał oddzielnie, utrzymując swoją 4-osobową rodzinę i spłacając duży kredyt frankowy).
Udało mi się dzięki temu spłacić część długów, ale niestety nie wszystkie, pozostał ten największy, z ratą wysokości mojej emerytury, kredyt, który miał spłacać mój mąż… Sytuacja stała się w pewnym momencie nie do opanowania dla mnie i zdecydowałam się podjąć starania o uzyskanie upadłości konsumenckiej. Przymierzałam się do tego, jak już wspomniałam, długo, robiłam rozeznanie w Internecie, czytałam opinie o różnych firmach oddłużających i kancelariach adwokackich zajmujących się tą kwestią, analizowałam opisy ich działań na stronach internetowych oraz wypowiedzi klientów na różnych forach. Wiedziałam na pewno, że szukam kogoś z doświadczeniem w przeprowadzaniu takich właśnie spraw.
Wykonałam szereg telefonów, przeprowadziłam wiele rozmów z doradcami, adwokatami i pracownikami tych firm i w pewnym momencie miałam taki mętlik w głowie, że skłonna byłam zrezygnować w ogóle i wycofać się z tego pomysłu. Jednak potem przyszła refleksja – i co dalej… Właśnie komornik zajął część mojej emerytury a także połowę pensji w podjętej niedawno pracy. Nie miałam już żadnego majątku do spieniężenia ani nikogo, kto mógłby mi pomóc; mogłam liczyć jedynie na siebie. Wiedziałam, że muszę szybko podjąć jakieś kroki, tym bardziej, że osaczały mnie banki i firmy windykacyjne do których w ciągu ostatnich miesięcy trafiły moje niespłacane długi.
To zaczynało być nie do wytrzymania a atmosfera permanentnego zagrożenia wpływała fatalnie nie tylko na mnie, ale także – przede wszystkim – na moją córkę, której delikatna psychika wymagała spokoju i stabilizacji, o co starałam się zabiegać latami. Miałam wrażenie, że te wszystkie starania legły właśnie w gruzach. Wiedziałam, że nie mogę się poddać, że muszę wreszcie podjąć decyzję i komuś zaufać, ponieważ moja sytuacja jest na tyle skomplikowana, że nie poradzę sobie sama z przebijaniem się przez gąszcz kwestii prawnych i proceduralnych towarzyszących całemu procesowi oddłużania, począwszy od pierwszego, najtrudniejszego kroku – złożenia odpowiedniego wniosku w sądzie i uzyskania decyzji o upadłości. Moje peregrynacje po internetowych forach i przeprowadzone rozmowy nie przyniosły jednoznacznych dla mnie odpowiedzi, balansowałam pomiędzy pełną optymizmu nadzieją a kompletnym przygnębieniem i sceptycyzmem związanym z ogromem zagrożeń i niepewności.
Postanowiłam w końcu zawierzyć intuicji, po kilku telefonicznych rozmowach z panią Eweliną Szałańską z Kancelarii prawnej Fenix. Pani Ewelina przekazywała konkretne informacje ale równocześnie w jej głosie i przekazie było tyle pozytywnej energii, zrozumienia i zarazem zwykłej, ludzkiej życzliwości, że w końcu zdecydowałam się Fenixowi właśnie powierzyć swoje sprawy. Odbyło się pierwsze spotkanie i decydująca rozmowa, z osobą najważniejszą, od której zależała ostateczna decyzja o podjęciu się prowadzenia mojej sprawy, panem mecenasem Mariuszem Szałańskim, doświadczonym radcą prawnym. Decyzja – na podstawie wywiadu i analizy przedstawionych przeze mnie dokumentów – była pomyślna a ja wyszłam pokrzepiona i pełna optymizmu. Pan mecenas, ze spokojem i pewnością siebie, z ciepłym uśmiechem a zarazem szalenie rzeczowo i lapidarnie przeanalizował całokształt sytuacji i ocenił, że szanse na pomyślny finał są na tyle duże, że warto podjąć ten wysiłek. Towarzyszyła mu jego urocza synowa – mój dobry duch – ze swoim ciepłem i nieudawaną życzliwością.
Być może brzmi to sentymentalnie i nie licuje z powagą sytuacji i problemu, ale w takich chwilach właśnie czasem dobre słowo, ciepły uśmiech, są nie do przecenienia i potrafią zdziałać więcej niż suche fakty przekazywane na chłodno i bez zaangażowania. Państwo Szałańscy potrafili natchnąć mnie nadzieją, że jest rozwiązanie, że nie zostanę z tym sama, że wesprą mnie na każdym etapie. Oprócz niezbędnych informacji, dali mi zastrzyk energii do działania i poczucie, że to działanie ma sens, co więcej, jest jedyną dla mnie drogą. Mam przy tym poczucie, że trafiłam na kogoś, kto angażuje się w sprawę nie tylko i jedynie dla pieniędzy – niemałych zresztą – ale także z chęci wsparcia, satysfakcji i że jest w tym jakaś doza zwykłej ludzkiej życzliwości i uczciwości.
Przeczytałam gdzieś słowa mec. Szałańskiego – „pomagać w osiągnięciu satysfakcji jest moją satysfakcją” – i myślę, wierzę, że to prawda.
Za mną już etap najtrudniejszy – przygotowanie i złożenie w sądzie wniosku, oczekiwanie na termin rozprawy, ciężkie przeżycie samej rozprawy, chwile niepewności i ostateczny sukces, tj. uzyskanie wyroku o upadłości konsumenckiej. Podczas rozprawy towarzyszył mi oczywiście pan mecenas, który swoim spokojem studził moje emocje.
Przede mną jeszcze trudna droga, rozpoczęta działaniami syndyka, widać jednak jakąś perspektywę wyjścia na prostą i zakończenia moich zmagań z długami i wierzycielami. Po doświadczeniach ostatnich miesięcy wiem, że nadal będę miała wsparcie kancelarii Fenix i p Szałańskich aż do ostatecznego zakończenia całej procedury. To na pewno dodaje mi sił.”
Jeżeli znajdujesz się w podobnej sytuacji, a ten wpis Cię zainspirował do działania- skontaktuj się z nami i umów się na bezpłatne spotkanie
Pamiętaj, że lepszy dzień nie nastanie. Najlepszy dzień do zmiany Twojego życia jest właśnie dzisiaj!
Spotkanie z nami jest niezobowiązujące, a możesz dowiedzieć się jak wyjść z długów.
Przeanalizujemy Twoją sytuację pod kątem prawnym i finansowym oraz przekażemy konkretną wiedzę, co krok po kroku możesz zrobić.
Zobacz pozostałe historie sukcesów naszych Klientów.